Hubka Wawrzyniec

Hubka Wawrzyniec

Życiorysy

Poznałem go w maju 1996 roku. Obchodził wtedy 75-lecie swoich urodzin. Do Złatnej, gdzie mieszkał Wawrzyniec Hubka, pognała mnie chęć poznania człowieka, którego znałem z krążącej wokół niego legendy, opowiadań i wierszy, które od czasu do czasu obijały się o moje uszy, a także obowiązek redakcyjny, jako że byłem wtedy redaktorem miesięcznika „Gazeta Żywiecka”.

W izbie lekcyjnej Szkoły Podstawowej w Złatnej, nauczyciele i młodzież przygotowali mu tę skromną uroczystość, na której były przemówienia, gratulacje i życzenia, a dzieci szkolne śpiewały góralskie pieśni i recytowały wiersze jubilata. Byli koledzy i przyjaciele z Żywca i Krakowa. Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej reprezentował w Złatnej Józef Mikś. Nikt wtedy nie pomyślał, że za trzy lata obaj przeniosą się na tamten brzeg.

We wtorek 24 sierpnia była piękna słoneczna pogoda. Około godziny 15 kilkuset osobowy kondukt pogrzebowy przy dźwiękach dzwonów wszedł do kościoła parafialnego pw. św. Józefa Robotnika w Ujsołach.

Prócz miejscowych, w pogrzebie uczestniczyły delegacje i poczty sztandarowe organizacji kombatanckich z Żywca i Bielska Białej. Do Ujsół przyjechał także i uczestniczył w pogrzebie szef oddziału Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) na Żywiecczyźnie w latach 1945-1947 Antoni Biegun ps. „Sztubak” wraz z towarzyszami walki Władysławem Foksą i innymi. Członkiem tego oddziału, do niedawna nazywanego „bandą Sztubaka” był Wawrzyniec Hubka – „Drwal”, „Góral”.

Cmentarz parafialny w Ujsołach zlokalizowany jest na wzniesieniu oddalonym od kościoła o 400 m i roztacza się stąd wspaniały widok na centrum wsi. Grób Wawrzyńca otrzymał wspaniałą lokalizację. Po odprawieniu modłów, złożeniu wieńców i kwiatów i symbolicznym rzuceniu ziemi na trumnę zmarłego, czegoś zabrakło. Odchodzi od nas na zawsze człowiek legenda, poeta – piewca tej ziemi i partyzant, na miejscu jest grupa umundurowanych kolegów i nikogo nie było stać na to by o tym wspaniałym człowieku na pożegnanie powiedzieć do zgromadzonych przy trumnie zmarłego, kilka ciepłych słów.

* * *

Urodził się w malowniczo położonej wsi Złatnej w gminie Ujsoły w dniu 3 lipca 1921roku w rodzinie ubogiego robotnika leśnego. Był synem Jana i Marii Hubka z domu Fujak. Ojciec jego był drwalem, a matka pracowała na małym gospodarstwie. Gdy skończył 5 lat zmarł ojciec. Pozbawiona ojca i żywiciela rodzina, pozostała bez środków do życia. Było ich pięcioro: matka, troje rodzeństwa i przybrana na wychowanie sierota, Józefa Fujak.

W miejscowej szkole, przeważnie zimą i jesienią, bo w lecie nie było na to czasu, ukończył 5 klas. Latem pomagał matce w prowadzeniu gospodarstwa i starał się zarobić parę groszy na książki i zeszyty. Po ukończeniu 13 lat, od roku 1934 pracował już w lesie jako drwal.

W czasie drugiej wojny światowej nadal pracował w lesie, ale mało kto wie, że doskonała znajomość terenu była mu pomocna w działalności jaką podjął jako kurier przeprowadzający rodaków na Węgry. Omal tej kurierskiej działalności nie przypłacił wpadką. Ominęły go też aresztowania jakie objęły żywiecki ruch oporu w roku 1942. Dopiero w końcowej fazie wojny związał się z kilkuosobową grupą partyzancką, która nadciągnęła w te strony. Był młody, rwał się do walki, chociaż na większe czyny czasu już nie starczyło. Okazało się później, że ta mała grupa partyzancka to NSZ, która po zakończeniu wojny rozpoczęła walkę z władzą ludową. W ten sposób Wawrzyniec Hubka znalazł się w oddziale Antoniego Bieguna „Sztubaka”, rodem z Milówki, przybyłego w rodzinne strony w dniu 6 kwietnia 1945 roku.

Po niecałych dwóch latach w lutym 1947 roku „Sztubak” się ujawnił, a Wawrzyniec Hubka wstąpił z poręki „Sztubaka” do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i działał w nim do grudnia 1948 roku. W lipcu 1951 roku nawiązał kontakt z działająca na terenie Ujsół i Rajczy WRN (Wolność, Równość, Niepodległość). Po trzech miesiącach został aresztowany i po roku śledztwa skazany na dożywotnie więzienie, które po zastosowaniu amnestii z 1947 roku zmieniono mu na 12 lat. Siedział we Wronkach i Rawiczu. Wyszedł w październiku 1956 roku.

W maju 1948 roku podjął pracę w Wierceniach Poszukiwawczych, na stanowisku magazyniera przy kopalni „Skoczów” w Skoczowie nad Wisłą. Ze Skoczowa został przeniesiony do Krynicy. Tam pracował przy wierceniu szybu „Kopalnia Zuber 3” na stanowisku pomocnika wiertacza. Równocześnie uczęszczał do Szkoły Mistrzów Kopalnictwa Naftowego, gdzie dokończył podstawówkę. Dyplomu mistrzowskiego już nie zdążył zrobić z powodu aresztowania w dniu 8 października 1951 r. Karany był z MKK art. 86 i art. 4.

Po wyjściu z więzienia 28 października 1956 r. wyjechał na Śląsk i tam podjął pracę w Przedsiębiorstwie Płytkich Kopalń Upadowych w Budowie na Kopalni „Jęzor” koło Jaworzna. Stamtąd zwolnił się i w dniu 16 stycznia 1958 roku podjął pracę w Tartaku Państwowym w Ujsołach, najpierw na stanowisku pomiarowego w składzie tarcicy, a następnie pomiarowego i mistrza na skrzynkarni. Tu się ożenił i włączył się w nurt działalności społecznej. Pracował przy budowie Domu Nauczyciela i rozbudowie szkoły w Złatnej. 1 lipca 1967 wskutek ciężkiego schorzenia serca przeszedł na rentę inwalidzką.

Natura obdarzyła go talentem poetyckim. W więzieniu zaczął pisać wiersze. Odtąd pisanie stało się jego życiową pasją, ono pozwoliło mu po tych okropnych przejściach wrócić do normalności i stać się sobą. Był członkiem Grupy Literackiej „Gronie” przy Towarzystwie Miłośników Ziemi Żywieckiej. Tu wydał 3 tomiki poezji: Moje wiersze, Beskidzkie strony moje i Jesienne wrzosy. Ponadto publikował swoje wiersze w czasopismach ogólnopolskich, regionalnych i lokalnych.

Zebrał i spisał występujące w okolicach Złatnej zwyczaje, legendy i opowiadania. Niektóre z nich publikował, a całość udostępnił sekcji etnograficznej Uniwersytetu Łódzkiego. W więzieniu powstały wiersze Matce mojej i Dwie rzeki. Partyzanckiej doli poświęcił wiersz Chłopcy z lasu z NSZ. Nie byłby prawdopodobnie poetą, gdyby urodził się gdzie indziej. Piękno rodzinnej ziemi, czar krajobrazu, miłość i szacunek do tradycji ojców, szacunek do pracy i trudu góralskiego ludu to tematy strof płynące z serca. Ojczyznę kochał, życie na jej ołtarzu gotowy był oddać, ale najwięcej kochał swoje rodzinne strony. Ja jednak wolę swój dom stary, pracą zdobyty i te zagony, gdzie orze kary i jabłkowity i chłopską miedzę z dziką jabłonią, trześnie na krudach, wolę te kłosy popieścić dłonią niż inne cuda.

Poniżej prezentujemy szanownym czytelnikom jeden ze wspaniałych wierszy, który jest potwierdzeniem wyżej wypowiedzianych słów. A ponieważ jesień mamy tuż tuż, przeto i oracze wyjdą na pola, by śladem swych ojców wziąć pług do ręki i orać.

Orka

Pług zazgrzytał na niwie,
Dym się uniósł z kamienia,
Lemiesz iskrę wykrzesał…
Twarda bracie ta ziemia!
Mały chłopiec co lejce
Ledwie unieść mógł w dłoni,
Szedł za pługiem i skrapiał
Łzami ziemię na groniu.
Ojciec silny jak mocarz
Pług do ziemi przyciskał,
A pług zgrzytał i zgrzytał
I na boki się ciskał.
Tak powiada przysłowie:
Że stąd blisko do nieba,
Że tu wody początek…
Za to koniec jest chleba.
Ziemio moja beskidzka,
Ziemio twarda jak skała,
O, nieraz się po tobie
Krew mych braci polała!
A tyś krew tę wypiła,
Kości wzięła do łona,
Tu są moi ojcowie
W tych ubogich zagonach
Niech tam ludzie gadają…
Tyś mi Ziemio jest miła,
Bo tam, pod tym pagórkiem
Kości Ojców przykryłaś

Wawrzyniec Hubka

 

 

Hieronim Woźniak

Przedruk z Internetowego Serwisu Żywiecczyzny: www.zywiecczyzna.pl